Wyciągam króliki z kapelusza!

Pewna starsza kobieta potwornie bała się włamywaczy. Każdego wieczora zaglądała pod łóżko i do szafy, żeby sprawdzić, czy się tam nie ukrył włamywacz. Gdy po latach rzeczywiście znalazła pod łóżkiem włamywacza, powiedziała: „Nareszcie!” [„O życiu” – Bert Hellinger].

Stawiam tezę, że czasem warto pracować wyżej niż poziom łóżka – na przykład na poziomie kapelusza, wszak to on przykrywa głowę, która nosi myśli, z których część jest znośna, część neutralna, a część nieznośna, a bywa że i uporczywa.

Myśl zwykle generuje emocję, a emocja generuje reakcję ciała fizycznego. Opowiedziałem dowcip i słyszę złowrogą ciszę – mogę pomyśleć „ALE PLAMA”, potem mogę się zawstydzić (emocja), a potem mogę spalić cegłę lub zemdleć ze wstydu (reakcja ciała fizycznego).

Warto znać konkretne narzędzia do wyciągania z kapeluszy królików, które okropnie się w nich zasiedziały i już nie chce im się kicać we wskazanym kierunku. Że o szybkim rozmnażaniu nie wspomnę – wszak szczególnie w sprzedaży biega o rozmnażanie wyników.

Aha, znać to jedno, a rzeczywiście stosować to drugie.

Aha, czy ja pisałem wprost, że prowadzę warsztaty zamknięte i otwarte w tych rejestrach i rejonach?

 

To Masz Szokal-Egierd

POMEDYTUJ CZYTAJĄC