Wkładam głowę do buta

Wiele ksiąg białych i czarnych zapisano o wpływie umysłu na ciało fizyczne. Są ludzie, którzy na samą myśl (umysł) o styropianie drapiącym szybę dostają gęsiej skórki, a nawet się wzdragają (ciało fizyczne). Jednak pisanie to jedno, mówienie to drugie. Najpewniej znają Państwo koncepcję utrzymującą, że najgłębsze mądrości życiowe, najbardziej tajne biznesowe mikstury uzyskuje się w przekazie ustnym. Tego właśnie doświadczyłem na szkoleniu, które dwa miesiące temu prowadziłem na rodzinnym Dolnym Śląsku.  Od tego czasu jeszcze bardziej świadomie wkładam głowę do buta.  

Jarek – dyrektor sprzedaży w firmie produkcyjnej – podszedł do mnie na przerwie i opowiedział o swojej znaczącej przygodzie. Jarek jest kompletnym świrem, ponieważ biega dystanse nawet do 80 km, w dodatku często doprawia to warunkami ekstremalnymi.

Biegł kiedyś w górach w morderczym upale. Przytaczam jego relację: „Na 40 kilometrze kompletnie dostałem na głowę. Wyciągnąłem komórkę, zacząłem kręcić film. Kierowałem komórkę na słońce i mówiłem same absurdalne rzeczy, typu; tutaj jest gorąco jak w piekle, przypomina mi się pizza z ostrą papryką, którą zjadłem tydzień temu, tak mnie pali w gardle. Na pewno będzie mi schodziła skóra, tak się spiekę”.

Zwrot akcji nastąpił dzięki uświadomieniu sobie stanu i świadomej decyzji o zmianie: „Nagle złapałem się na myśli, co ja najlepszego wyprawiam. Schowałem komórkę. Biegłem dalej, lecz zacząłem sobie wyobrażać, że pływam w zimnym jeziorze pośród tafli lodu. Po chwili – mimo upału – miałem gęsią skórkę, jaką się ma, kiedy jest ci zimno. Bieg skończyłem z doskonałym wynikiem. Co więcej, tylko 30% zawodników w ogóle ukończyło ten bieg”.

Poprosiłem Jarka, żeby na kolejnym module szkolenia opowiedział o tym zdarzeniu. Na wszystkich uczestnikach opowieść zrobiła piorunujące wrażenie – zarówno na poziomie treści, jak i struktury mechanizmu. Jarek zwieńczył uniwersalnym hasłem: „W bieganiu biega głowa”.

Zamknę się równie uniwersalnym hasłem: „Mniej chodzi o bieganie, zdecydowanie bardziej chodzi o wszystko”.     

Życzę dbałości o WARTOWNIKA(ć) głębiej,

Tomasz Szokal-Egierd