Medytacja w życiowym biznesie

Medytacja ma wielkie oczy. A słowa mają znaczenie, a nawet znaczą. Łacińskie meditatio znaczy rozważanie, namyślanie się, zagłębianie się w myślach. Daję sobie odciąć wszystkie rozbiegane myśli, że większość ludzi medytuje. Być może tego tak nie nazywamy; być może tak to nazywamy, lecz unikamy tego słowa; być może czystej idei medytacji ktoś dorobił brudną gębę („medytacja jest dla ezoterycznych lekkoduchów, a trzeba twardo stąpać po biznesowej ziemi”).

Proszę pobawić się słowami, a wyskoczą zwroty, które innymi słowami opisują medytację: „robić coś z namysłem”,  „rozmyślić się”, „rozważyć coś”. Można planowo, regularnie i świadomie wchodzić w stan rozmyślania, rozważania, rozsupływania, wygładzania. I można wtedy poczuć odpowiedź: „Namyśliłem się – idę w to”;  „Rozmyśliłem się – odpuszczam to”; „Potrzebuję jeszcze chwili czasu do namysłu”.

Być może kluczem regularnej medytacji jest stan świadomości. Czyli zdolność odpowiadania na celowe pytania: Czy wiem, po co medytuję? Czy wiem, po co jem? Czy wiem, po co się ubieram? Czy wiem, po co kładę się spać? Czy wiem, po co pracuję? Czy wiem, ile jest badań naukowych, które dowodzą zbawiennego wpływu regularnej medytacji na zdrowie fizyczne, emocjonalne i mentalne? Stanowczo uderzyłem się w głowę, więc zadam pytanie bezczelnie retoryczne – czy człowiek sprawny fizycznie, stabilny emocjonalnie i przenikliwy mentalnie zyskuje na skuteczności życiowo-biznesowej?  

Życzę dbałości o WARTOWNIKA(ć) głębiej,

Tomasz Szokal-Egierd

P.S. Autorem zdjęcia jest człowiek, który łapie w klatki chwile, które wychodzą daleko poza klatki – Marian Nosal.

POMEDYTUJ CZYTAJĄC