Dobrze (w)znoszę upadki

Ach, gdyby roczne dzieci umiały mówić. Gdyby roczne dzieci umiały prowokować. Gdyby roczne dzieci umiały inspirować dorosłych, którym zdarza się pomyśleć lub powiedzieć: „Co taki gówniarz może wiedzieć o życiu!”

Kiedy mały człowiek zabiera się za naukę chodzenia, miękka lub twarda gleba to jego najwartościowsi nauczyciele. Można powiedzieć, że żeby zaliczyć egzamin z chodzenia, trzeba wielokrotnie zaliczyć glebę.

Trudno mi sobie wyobrazić roczne dziecko, które po setnym lub nawet dwusetnym upadku, tonąc we łzach, oznajmia rodzicom: „Chrzanię taki interes – będę całe życie raczkować!” Akceptacja i rozumienie konieczności upadków jest wpisane w software młodego człowieka. Wznoszenie pośladków (czyli hardware) z podłogi lub ziemi jest odruchem naturalnym.

A kiedy już człowiek nauczy się chodzić, może rozpocząć terminowanie w skakaniu. I właśnie teraz chcę przeskoczyć w dorosłość (przynajmniej metrykalną). I zostawić Państwu przestrzeń do przemyśleń. Jak dzisiaj podchodzę do upadków na ścieżce osiągania nowych umiejętności? W jaki sposób pielęgnuję w sobie dziecięcą determinację mądrego uczenia się?

Tylko kto ma czas na gruntowne przemyślenia, kiedy dzisiaj znowu trzeba biec, biec, biec. Choć podczas biegu też można myśleć – na przykład: Czy lepiej mi się biegnie z wywalonym jęzorem na brodzie wzdłuż trzypasmowej jezdni pachnącej metalami ciężkimi sączącymi się z rur wydechowych? Czy raczej elastycznym truchtem leśną lub parkową ścieżką ciesząc oczy uspokajającą zielenią?

Jest też inny kierunek w obszarze uczenia. Jak reaguję na błędy popełniane przez ludzi wokół mnie? Zarówno w orbicie prywatnej, jak i orbicie zawodowej. Czy moje słowa opisujące nieskuteczne działania innych ludzi wbijają ich w podłogę („Tak mu pojechałem, że zrobił się taki mały”)? Czy raczej umiem mówić tak, żeby dodawać ludziom siły, wiary i konkretów? („Słuchaj, chodź pogadamy i ustalimy, co zmienić, żeby następnym razem zrobić to jeszcze lepiej”.)

Słyszę czasem zwrot „dałem mu ostry feedback”. Świadomie używam anglicyzmu zamiast „informacji zwrotnej”, ponieważ chcę złapać istotę słowa FEED. To słowo znaczy karmić. Po co człowiek je? Zdrowy rozsądek podpowiada, że człowiek posila się po to, żeby żyć, żeby mieć energię, żeby być zdrowym.

Metafora to piękna rzecz, a metafora trawienna jest wyjątkowa bogata. Czy zmuszam ludzi do zjadania wielkich kawałków w pośpiechu? Czy raczej daję im czas na gruntowne przeżucie pomysłu, podpowiedzi, zachęty, które serwuję?

Słowami mogę u siebie i innych ludzi powodować zaparcia lub rozwolnienia. Słowami mogę też dostarczać sobie i innym wartościowe witaminy, potrzebne związki mineralne, a nawet wyróżniające pierwiastki śladowe. Jeśli oczywiście chcę zostawić po sobie znaczący ślad – lecz o tym być może w kolejny odcinku naszego programu kulinarnego: „Ugotuj sobie smaczne i odżywcze słowa

Po-ZDROWIE-nia,

Toma Sz.