Człowieku, daruj sobie

Wszystko mi jedno, co mówią ludzie. Czasami stawiają mnie pod ścianą wyboru: duchowe uniesienia albo realne życie. Jednym z mądrzejszych ziemskich wynalazków jest spójnik „i”. Dzięki niemu odchodzę od ścian, wychodzę z dylematów „albo – albo”. Dzięki niemu zdecydowałem się na duchowe uniesienia i realne życie. Duchowe uniesienia, aby ubogacać, urealniać, dodawać lekkości… I kiedy to coś, co nazywamy EGO, przebóstwia się ostatecznie, WSZYSTKO JEST JEDNO.

A jeśli wszystko jest jedno, zwrot „daruj sobie, człowieku” mieści w sobie minimum dwie możliwości. Daruj sobie złodzieja czasu (kimkolwiek, czymkolwiek jest) i daruj sobie ruch fizyczny, daruj sobie kwadrans głębokiego oddechu, daruj sobie filiżankę ciepłego rumianku. A jeśli mogę sobie (tyle mówi się o EGO), mogę również innym. Daruję dzieciom osobisty przykład, że warto wstać od TV lub komputera i pójść na rodzinny spacer. Daruję ukochanej kobiecie / ukochanemu mężczyźnie wieczorny masaż karku i ramion, zdejmujący ciężary dnia. Daruję sobie ciepłą kaszę jaglaną z kilkoma kroplami oleju lnianego.

Nić darów można prowadzić w nieskończoność. Można rozpoznawać i rozwijać dary własne, jak i dary innych ludzi. „Stary, ale to musi być coś z pompą, z wykopem, coś wyjątkowego”. Na moje oko powszedniejący ekshibicjonizm ma pompę, ma wykop, jest wyjątkowy. Jednak czy przychodzenie do studia TV bez majtek lub z gumowym penisem w ręku jest darem? Jest aktem odwagi? Zdecydowanie i subiektywnie wolę dary innej maści: gotowanie, parzenie herbaty, wyszywanie, znajomości języków, majsterkowanie, czytanie dzieciom do snu, śpiewanie, taniec, kontemplowanie… Z serca zachęcam do częstego wchodzenia do osobistej stadniny i uważnego przyglądania się licznym koniom (źrebiętom, dojrzałym klaczom, rączym ogierom). I pamiętaj proszę, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby – lecz o barwie tego zwrotu być może innym razem…